Po raz kolejny sprzątając mieszkanie zapełniłem dwa kartony zupełnie bezużytecznymi rzeczami. 📦
Jakieś notesy, kable, zużyte flamastry, stare filmy na DVD i masę innych równie nieprzydatnych rzeczy. Zacząłem zastanawiać się skąd we mnie to zamiłowanie do gromadzenia. Przecież niczego nie kolekcjonuję, niczego też nie zostawiam na czarną godzinę, przed którą tak bardzo przestrzegał mnie dziadek, a która jakoś nigdy nie chciała nadejść. Nadeszła za to godzina dziadka, który – gdyby to od niego zależało – w ostatnią podróż zabrałby zapewne co bardziej przydatne rzeczy z garażu.
Unikam przecen. Nie biorę darmowych próbek. Pozostaję niewzruszony, jeśli idzie o zachęty do skorzystania z oferty promocyjnej w Empiku. Wszystko, jak widać, na nic. Ale i na to znalazłem sposób. Wszystkie zbędne rzeczy zawożę regularnie na pchli targ, gdzie każdy przedmiot zyskuje nowego właściciela. To jedyne rozwiązanie żeby starym przedmiotom dać nowe życie, a samemu nie zatonąć w zdradliwych wodach konsumpcjonizmu.
I tylko dziadek w grobie się przewraca.