Przez długi czas szukałem określenia, które w zgrabny sposób ujęłoby główną zasadę funkcjonowania Instagrama. Odpowiedź przyszła niespodziewanie podczas przeglądania story jednej z dziewcząt, która jest znana z tego, że ma trzynaście tysięcy obserwatorów (nie mylić z fanami). Otóż ta skądinąd piękna dziewczyna wrzucając zdjęcia jeszcze piękniejszych widoków rozciągających się za oknem jej apartamentu dodała krótkie: „my tu mamy tak”.
W mojej głowie od razu pojawiło się pytanie-riposta: „a ja mam jak?”. Dla pewności podniosłem żaluzje licząc że paskudny blok, który straszy z przeciwka został być może zdetonowany odsłaniając tym samym widok na piękną miejską zieleń. Nic z tych rzecz, siwizna przełamana ciemnymi zaciekami biła po oczach wyjątkowo dotkliwie. Pomyślałem wtedy, że nawet gdybym bardzo chciał zostać wydawcą swojej instagramowej gazetki pod tytułem „ja i moje życie”, to ze względów czysto estetycznych byłoby to po prostu niemożliwe. Co ja mam do pokazania światu? Jeżyka z parówek?
Mam takie poczucie, że hasztag „my tu mamy tak” idealnie pasuje do dzisiejszej rzeczywistości, w której ludzie budują swoją tożsamość już nie poprzez to jakimi w istocie są ludźmi, ale to gdzie bywają, co widzą i jakie rzeczy mają na talerzach. W zasadzie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że ci od pokazywania coraz częściej próbują wejść w rolę tych, którzy rzeczywiście mają coś do powiedzenia. Tak jak wejście do garażu nie uczyni człowieka samochodem, tak duża popularność nie zrobi z nikogo eksperta. Warto o tym pamiętać, szczególnie dzisiaj kiedy habilitację z życia próbuje się zrobić na liczbie lajków.
🎡
Prawda. Cholernie smutna prawda.
PolubieniePolubienie
Taki mamy klimat.
PolubieniePolubienie
Mówi się: nie ma cię na Facebooku Instagramie nie istniejesz. Sam nie mam potrzeby pokazywania siebie i swojego życia, nie mam potrzeby paplać i paplać bez sensu i nałogowo czytać komentarze, liczyć lajki, bo o czym mam niby tak rozprawić? Żenuje mnie nieustanne porównywanie się z innymi użytkownikami portali społecznościowych. Nie jestem osobą publiczną ani osobowością telewizyjną, nie jestem artystą, przestało mnie kręcić fotostory o tym gdzie byłem, gdzie się zatrzymałem, co kupiłem, co jadłem i z kim. Bo po co?!
Niedługo ludzie zaczną wstawiać sobie kamery do toalety, byleby zaistnieć w świadomości innych. Niektórzy chyba cierpią na specyficzne uzależnienie, które może objawiać się uzależnieniem w mediach czy w ogóle tak jakby miał nie funkcjonować jakby nieżyć, przeraża ich bycie tak po prostu np. w domu, z książką bez ogłaszania tego wszem i wobec albo gdy nic się nie dzieje, brakuje im adrenaliny spowodowanej brakiem chyba samej tej adrenaliny. Są tylko wtedy kiedy coś się dzieje, podróżują, pracują, jedzą, ćwiczą, medytują, stoją w korku, gotują, szaleją na weekend, a teraz idą tam a teraz gdzie indziej, spotkają się z tym i tym, ubiorą to i owo i to może być naprawdę uzależniające. Takie osoby nie znają innego życia. Boją się bo życie niepubliczne nie jest dla nich atrakcyjne, maja poczucie, że nie żyją jeśli nie opowiedzą ze szczegółami co słychać u nich w chacie.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Bardzo ładne uzupełnienie mojego wpisu. Dziękuję!!!
PolubieniePolubienie
O tempora, o mores.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pierwszy komentarz po łacinie! I to z Cycerona! Jakże mi miło!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
…a ja mam z głowy.Nie mam instagrama hahahaha
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ciekawe, czy gdyby zdechł był internet – na koronę na przykład – ludzie potrafiliby się porozumieć czy już nie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że to byłby totalny paraliż i powrót do nasłuchwianiu radia całymi rodzinami. Chętnie przeżyłbym taki tydzień. Myślę, że to by dobrze zrobiło całemu zabieganemu Zachodowi 😉
PolubieniePolubienie
Chciałabym zobaczyć jeżyka z parówek 🙂
PolubieniePolubienie
Ten mój nie nadaje się za bardzo do pokazywania szerszej publice, więc niestety nie mogę spełnić Twojej prośby :p
PolubieniePolubienie
To wszystko ma też swoją drugą stronę. Przez długi czas nie chciałam mieć „facbooków, instagramów” i do tej pory nie mam tych innych cudów. Niestety, też parę razy usłyszałam; „że mnie nie ma”. No więc uległam. W niektórych zawodach bowiem trudności w znalezieniu zleceń nasilają się wprost proporcjonalnie do tego niebytu. Dumna z tego nie jestem, a treści, które publikuje staram się przecedzać przez gęste sito („#cotownosi?” ) i po prostu jak najmniej zaśmiecać tę naszą wspólną przestrzeń.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się, że Facebook i Instagram mają swoją głęboką biznesową rolę i często widzę, że profile znajomych zmieniają się w profile zawodowe. Ale jest tam też mnóstwo szumu, internetowych śmieci, które często powstają bardziej z nudy niż potrzeby zakomunikowania czegoś ważnego. Nie mam żadnego z social mediów. Okazuje się, że osoby na których mi zależy, potrafią znaleźć do mnie kontakt poza siecią i to jest fajne. Poza tym social media tworzą iluzoryczny obraz danej osoby, najczęściej mocno wyidealizowany, co rodzi kolejne dziwne zjawiska. Myślę, że napiszę o tym w najbliższym czasie.
Dziękuję za komentarz, pobudził mnie do dalszych przemyśleń! 🤝
PolubieniePolubione przez 1 osoba