Cierpię na brak autorytetów. To bardzo poważna choroba utrudniająca normalne funkcjonowanie. Współczesny świat niestety utracił zdolność wynalezienia leku na tę okropną dolegliwość, więc staram się leczyć na własną rękę. Najczęściej za pomocą książek napisanych przez tych, których już z nami nie ma.
Pierwsze symptomy choroby zaczęły pojawiać się u mnie na początku studiów. Wtedy to, jak każdy młody człowiek, zacząłem poszukiwać wzorów, które mogłoby stanowić dla mnie jakikolwiek stały punkt podparcia do budowania własnego „ja”. Wiele z nich przyciągało atrakcyjnością i kolorowym wyglądem, ale ostatecznie żaden nich nie wytrzymywał konfrontacji w sytuacjach, z jakimi przyszło mi się mierzyć w trakcie życiowych wojaży. Zaostrzanie objawów pojawiało się natomiast za każdym razem, kiedy z tego świata odchodził ktoś z Pokolenia Kolumbów.
Lekarze zdają się bagatelizować moją przypadłość. Zalecają długie werandowanie i śledzenie Julii Wieniawy. To powoduje jedynie chwilową remisję, po której następuje długi i ciężki rzut. Kroplówka w postaci cytatów z Seneki bywa wtedy jedynym ratunkiem. I jak tu żyć?
🦸♂️
Autorytet to chyba jedno z tych słów zaliczanych w dzisiejszej rzeczywistości do anachronizmów, albo jak kto woli, słów przestarzałych. Od momentu uzyskania tak zwanej wolności wydaliśmy totalną wojnę autorytetom. Nie chce być złym prorokiem, ale z Twojej choroby szybko chyba nie wyjdziesz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A może sam stań się swoim autorytetem? Od autodiagnozy, przez autoterapię po auto..rytet! 😏
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przez chwilę pomyślałem sobie, jak musiałby wyglądać człowiek, który sam dla siebie nie jest autorytetem :p
PolubieniePolubienie
I co Ci z tych myśli wyszło?
PolubieniePolubienie
Wyszedł człowiek, który nie ma nawet szacunku do siebie i stwierdziłem, że takich przypadków jednak jest bardzo mało. Zatem bycie dla siebie autorytetem to raczej coś naturalnego mimo, że nie każdy jest tego świadomy. Coś takiego umyśliłem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba